sobota, 18 stycznia 2014

The Top Of The World

Piątek 17.01.2014
Poszłam spać o 24, a musiałam wstać o 6. Moje oczy mówiły - jeszcze pięć minut, a moja głowa - wstawaj, ona chyba kłamała. Cudem boskim zdążyłam na autobus. Weszłam do szkoły, zrobiłam to co zawsze i zachaczyłam o łazienkę. Szybko spięłam włosy żeby było i weszłam do klasy. Lekcje minęły mi wyjątkowo szybko. Do domu musiałam się śpieszyć, bo miałam angielski. Kiedy weszłam do miszkania zobaczyłam pełno kartonów. "Ja tego nie sprzątam" pomyslałam i próbójąc omijać śmieci przeszłam do kuchni (mam połączona kuchnię z salonem), a moim oczom ukazała sie noowa sofa. Moja mama nic mi nie mówiła, że mamy miec nowy mebel. W sumie to ona mi nic nie mówi. Postanowiłam ją wypróbować. Rzuciłam się na sofę i stwierdziłam, że jest idealna. A potem coś mnie wzięło i posprzątałam. Kiedy weszłam do domu, zobaczyłam na zegar i zorientowałam się, że mam 5 minut do lekcji. Wybiegłam z domu z kurtka w ręce. Musiałam się wrócić bo zapomniałam ksiażek. Jakimś cudem zdążyłam. Jakby czas sie dla mnie zatrzymał. Po lekcjach wróciłam do mieszkania. W klatce spotkałam moją koleżankę, która potem przyszła do mnie. Siedziałysmy razem do późna. Około godziny 23 musiałam otworzyć okno bo zrobiło się straszne gorąco. Wystawiłam głowę i jakiś człowiek zaczą krzyczeć. Postanowiłam z nim porozmawiać. Zaczęłam drzeć się na czały głos. Chyba nie wiedziałam co robię. Ja mam tak często.
Sobota 18.01.2014
Wstałam o 8.30. Stoczyłam się z łóżka i leżałam jeszczę chwilę na podłodze. Weszła moja mama i zapytała się co ja tam robię. Nie byłam jeszcze świadoma i też nie wiedziałam co ja robię. Potem moja rodzicielka oznajmiła mi, że mamy dzisiaj kolędę. Szybko się ubrałam i dostałam od mamy małą paczuszkę. Otworzyłam ja, a moim oczom ukazały się długo wyczekiwane szkła kontaktowe. Postanowiłam spróbowac je ubrać. Bardzo się starałam, ale mi nie wychodziło. W końcu moja mama się nademną ulitowała i pomogła mi. Na początku strasznie żle widziałam i bardzo bolały mnie oczy. Musiałam nosić okuklary przeciwsłoneczne PO DOMU. Zaczęłam sprzatać pokój, kiedy zadzwonił dzwonek. "Tylko nie to"- pomyślałam. Myślałam, że to ksiądz. Na szczęście to była moja przyjaciółka-sąsiadka. Po kolędzie poszłyśmy razem na zakupy. Ja oczywiście w okularach przeciwsłoneczntch. Po drodze dużo ludzi się na mnie patrzyło, ale jestem do tego przyzwyczjona. W końcu jestem najbardziej kolorową osoba na kuli ziemskiej (mam bardzo kolorową kurtkę). Spotkałam jeszcze moich kolegów z podstawówki. Dotarłyśmy do galerii. Ja dalej miałam okulary na nosie. Chodziłam w nich wszędzie. Jak je zdejmowałam odrazu światło zaczynało mnie razić. Czułam się jak wampir.
Byłam bardzo zmęczona. W ostatnim sklepie usiadłam na środku (na podłodze) i czekałam na moja przyjaciółkę. Jakaś pani zpytała się czy wszystko w pożądku. Ja odpowiedziałam, że nie, ale jutro będzie lepiej bo idę do lekarza. Odeszła z dziwną miną. Ja chyba zrażam ludzi do siebie. Naszczęście wyszłyśmy. Ja, jako wariatka, musiałam zrobić coś głupiego. Kiedy byłyśmy juz na osiedlu, poszłyśmy na plac zabaw, stanęłam na dachu takiego zameczku i zaczęłam śpiewać "The Top Of The World". Wróciłyśmy do domu, a moją siostrę naszło na sesję. Przez godzinę robiła nam zdjęcia, ale bez rewelacji.
Ten dzień uznaję za bardzo udany.
W@riAtKa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz