środa, 15 stycznia 2014

Byle by się nie odwrócić...

Środa 15.01.2014
Dzisiaj miałam w szkole dzień wegetarian. Zczołgałam się z łóżka i powędrowałam do szafy. Wyciągnęłam bluzkę i po chwili przypomniałam sobie, że muszę ubrać jakiś podkoszulek z owocem albo grozi mi mundurek. Mundurki w mojej szkole nie są takie złe. To są bluzy, możemy mieć je otwarte i mieć pod nimi "swoją" bluzkę. Wybrałam ta drugą wersję. Potem było jak zwykle. Wreszcie czekała na mnie lekcja hiszpańskiego. Czułam, że coś się wydarzy. Mam siódmy zmysł, jak u kotów czy czegoś tam, ale on nie zawsze się sprawdza. I tak było też teraz. Na przerwie usiadłam koło mojej koleżanki. W rogu za ściana siedziało moje zauroczenie. Zapytałam się czy dalej tam siedzi, a ona odpowiedziała, że nie wie jak on może się podobać dziewczynom. "Nie odwracaj się bo uzna Cię za wariatkę" - pomyślałam i uświadomiłam sobie, że nią jestem. Potem miałam technikę, a po technice religię. Na początku religi do naszej klasy wszedł taki ojciec zakonny i poprosił dwie dziewczyny z białymi podeszwami. Zgłosiłam się. Wcześniej, na przerwie przenosił taka wielką szafę i zrobił szramę z gumy. Poprosił nas żebyśmy to zmazały. Zaczęłam kręcić nogą po zabrudzieniu. Kiedy stwierdziłam, że to nic nie robi, postanowiłam zmienić taktykę. W czasie kiedy razem z koleżanką "tańczyłyśmy" przeszło kilku nauczycieli koło nas i dziwnie się patrzyli. Tak jakbym coś dziwnego robiła. To było normalne zajęcie każdego nastolatka w moim wieku, przecież. Po nieudolnym zmazaniu szramy powróciłam do klasy. Po wszystkich  zajęciach wróciłam do domku. Zjadłam obiad i ruszyłam ku książkom. Teraz siedzę sobie przy komputerze i to piszę... (bla, bla, bla)
W@riAtKa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz