czwartek, 30 stycznia 2014

Kiedy dorosnę zostanę... elfem

Wtorek  28.01.2014
Jak zwykle obudziłąm sie o 6.00 (zawsze mam tak ustawiony budzik, ale czy tak wstaję to już zależy). Moje włosy były ułożone w artystyczny nieład. Po rozczesaniu ich poszłam zjeść jogurt.  W tym czasie obudziła się moja siostra i zaczęła spiewać "Taking the Hobbit to Isengard", znowu -,-. Mam już tego dość. Ma 20 lat, chce być elfem (z resztą ja też, ale o ona ma 20 lat)
i kocha Orlanda Blooma. Jej miłość ( i moja też ).  Gdy mnie zobaczyła zaczęła się śmiać. Od razu wiedziałam o co chodzi. Poszłam do łazienki przejrzeć się w lustrze. Ponownie zobaczyłam na swojej głowie niepoukładane włosy. Ja tak mam. Czeszę się raz, idę coś zrobić i moje włosy powracaja do pierwotnego stanu. Dlatego zawsze, jak przyję do szkoły idę sobie zrobić koczka.
W szkole nic się nie działo, po za tym, że razem z koleżankami rozmawiałyśmy o chłopakach i innych dziewczyńskich tematach.
W domu moja siostra dalej zadręczała mnie Hobbitem. Bardzo lubię te filmy i książkę i ogólnie, ale to jest już lekka przesada. Człowiek chce mieć chwilę spokoju, a jego siostra nie wiadomo skąd pojawia się w jego pokoju i zaczyna cytować. Masakra.
Środa 29.01.2014
Wstałam i pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to "jeszcze jeden dzień oprócz tego". Nie mogłam się doczekać. Dla odmiany do szkoły przyszłam w szkłach kontaktowych. Niektórzy mówili, że fajnie mi, a inni... no wiecie. Na drugiej lekcji zaczęła mnie boleć głowa. Potworna migrena. Postanowiłam się tym nie przejmować i zajęłam się rysowaniem tatuażu "pokemona" mojego kolegi z ławki. Jedna moja głowa dawała mi... jakieś tam znaki. Zawsze mi się myli z "siwymi" ale to nie to.
Wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam to ściągnięcie tych głupich szkieł. Jak ja wytrzymam w  nich przez tydzień na nartach?
Czwartek 30.01.2014
Ostatni dzień szkoły przed feriami. Od rana chodziłam podniecona. Nie mogłam się skupić. Szalałam jak dzika. Cały czas w myślach mówiłam "o 16 będziesz wolna, nie licz angielskiego dodatkowego".
Na informatyce pan (nauczyciel) powiedział do mnie "Ola, właśnie dowiedziałem się, że wiesz co to jest śledziona". Ja sobie pomyślałam "fajnie, ale o co chodzi?". Potem dodał "tylko nie chodzi o twoją śledzionę, tylko kogoś innego". Zaczęłam kojażyc fakty. Dwa lata temu albo trzy na feriach (w Austrii) mój kolega jadąc ze stoku nabił się na słupek i w efekcie stracił śledzionę. Mój tata i jego tata jako iż są lekarzami ratowali go. Tylko skąd mój nauczyciel o tym wiedział? Trochę się zmartwiłam, puls mi przyśpieszył, ręce zaczęły się trząść tak, że nie mogłam nic napisać i stałam się blada jak ściana. Ja tak sie przerażam. Jak byście mnie czasem soptkali to się nie zdziwcie jak coś takiego zobaczycie. Na końcu lekcji zapytałam się skąd on o tym wie. Okazało się, że on jest pacjentem mojej przyszywanej cioci, która jest mamą tego kolegi. Świat jest mały.
Chyba juz nic mnie nie zdziwi.
W@riAtKa


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Jestem skejtem i znowu się obrzeram

Piątek 24.01.2014
Dzień jak  co dzień. Czekałam tylko, aby wyjść z tej szkoły. Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek szybko się przebrałam i poszłam na przystanek. Spotkałam tam koleżankę i zaczęłyśmy rozmawiać. Nawet nie zauważyłysmy jak mija nas autobus. Musiałam czekać kolejne 20 minut.
W autobusie SMS'owałam z kuzynką. Umówiłyśmy się na łyżwy.
Po przyjeździe do domu zjadłam obiad i poszłam na angielski. (bla... bla...bla...), a po lekcjach pojechałam na wieś. Po drodze słuchałam z tatą "TSUNAMI". Jestem z niego dumna.
Sobota 25.01.2014
Obudziłam się o 8.00, co jak dla mnie jest wcześnie. Moja mama mówi, że jestem "cienki bolek", ach te stare powiedzenia. Zjadłam śniadanie i poszłam do garderoby.
Takie, tam rodzinne...
Pozdro dla ludzi, którzy wymyślili niefotogeniczność.
Nim się obejrzałam była już 13.00 i pojechałam na obiadek do babci. To miał być "obiadek", a była narmalnie "uczta". Po tem dorwałam się do komputera. Przybiegli do mnie kuzyni i zrobiliśmy sobie sesyjkę. Jedno zdjęcie wstawiłam na FB i podpisałam "Małe Diabły". Mój kuzyn to przeczytał i chyba nie zrozumiał, że to tak pieszczotliwie. Zaczą się drzeć na cały dom. Chciałam dobrze, ale wyszło jak zawsze. Wybuchła afera, ale ja i tak nie usunęłam zdjęcia. Potem zobaczyłam komentarz mojego kuzuneczka "A ta w środku to stara klucha". Skąd takie dzieci wiedzą co to jest FB?
Po rodinnej kłótni pojechałam na łyżwy. Było -15*C. Na lodowisku jeździły tylko 3 osoby. Moja kuzynka zamarzała.
Na końcu podjechał do nas jakiś chłopak i zaczął nas uczyć przekładanki do tyłu. Normalnie skejty.
Po powrocie do domku zaczęłam oglądac 2 odcinek 3 sezonu "Sherlocka" (polecam), a potem razem z siostrą zrobiłyśmy sobie maraton "Hobbita" i "Władcy pierścieni".
Orginalnie.
Niedziela 27.01.2014
Poszłam spać o 5.30, a wstałam o 8.00. Otworzyłam komputer, ale w sumie nie wiedziałam po co, więc go zamknęłam. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie hot-doga. Na wieży puściłam "I see fire" (uwielbiam) i obudziłam tym moja siostrę. Ona się ogarnęła, puściła "Taking the Hobbits to Isengard - 10 hours" i poszłyśmu do Kościoła. Ta piosenka wciąga.
Po tem pojechałyśmy na kolejną "ucztę" do moich kuzynów (tych od zdjęcia). Po obiadku zaczęliśmy tańczyć na Kinekcie. Ja oczywiście byłam najlepsza, ma się rozumieć, ale one też były niczego sobie.
Po zabawach wróciłam do Krakowa i zaczęłam się uczyć.
Poniedziałek 28.01.2014
Moja mama jak zwykle musiała mi wejść do pokoju o 5.00. Ledwo żywa stoczyłam się z łóżka i zaczęłam ubierać. Moje oczy cały czas były zamknięte. (standard w poniedziałki)
Przybyłam do szkoły i odebrałam SMS'a od mamusi "Zwolnię cię w pt z lekcji". Zaczęłam skakać z radości po całej szatni. Jej... jeden dzień dłuższe ferie... jest moc. Cały dzień przeleciał mi miło z powodu tej wiadomości, a najlepsze jest to, że w piatek mamy test z biologi.
Victory!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W@riAtKa

czwartek, 23 stycznia 2014

Nie ma to jak dobry upadek z rana

Wtorek 21.01.2014
Obudziłam się i szybko ogarnęłam. Wyszłam z domu w miarę wcześnie i pierwszy raz od niepamiętnych czasów czekałam dłużej na autobus niż minutę. Jest ten styl. Weszłam do szkoły i u progu szatni zobaczyłam moją przyjaciółkę. Rzuciłam się do uścisku z nią i poszłyśmy w kierunku mojej szafki. Kiedy się już przebrałam wyciągnęłam z plecaka naklejki wyborcze. Zaczęłyśmy je  wszędzie przyklejać. Dosłownie. Nawet nasza wychowawczyni była nimi obklejona. Sztab wyborczy naszego przeciwnika również wpadł na dobrz pomysł - roznosili ciastka. Muszę się przyznać, że niestety były dobre.
Po powrocie do domu zadzwoniłam do babć poskładać im życzenia. Mama mojej mamy nie mogła przestać mi dziękować, gdała ponad 15 minut. Co jakiś czas odsuwałam telefon od ucha i jej nie słuchałam, a potem tylko mówiłam " nie ma za co". Co by się niedziało ta babcia musi przeprowadzić monolog na pół dnia. Jak dzwoni do domu to nikt z mojej rodziny nie chce odbierać telefonu. Gramy w tedy w "kto pierwszy ten lepszy".ja wygrywam, rzecz jasna.
Po za tym to ten dzień był normalny.
Środa 22.01.2014
Mama dzisiaj odwoziła mnie do szkoły, więc mogłam sobie dłużej pospać.
Kiedy doszłyśmy do auta mamy zobaczyłyśmy wielką taflę lodu. Ja musiałam się poślizgać, a mama odśnieżała auto. Trwało to jakieś 10 minut. Mama już mnie wołała abym wsiadała, a ja ostatni raz poszłam się ślizgnąc (nie wiem jakiego słowa użyć). Oczywiście ja to ja i zawsze coś dorobię. Tak się wywaliłam, że teraz mam dwie piękne śliwki na pupie, ale tak sę dzieje jak dzieci pierwszy raz od  100 lat widzą śnieg.
Czwartek 23.01.2014
Przez moje wczorajsze wyczyny nie mogłam spać. Wszystko mnie bolało. Jeszcze moi sąsiedzi postanowili zrobić imprezkę. Ledwo się zwlekłam z łóżka.
W autobusie razem z moim kolegą rozmawialiśmy o tym jak poprawnie wymawiać nazwę sklepu "Auchan". Było auchan, oszą, oszołom itd.
W drodze do szkoły mój towarzysz postanowił pokopać lód na autach. Powiedział " ten (samochód) ma alarm, a ten nie ma" i kopnął ten drugi. Nagle głupi alarm zaczą wyć. Świetna zabawa, ale nie polecam.
Kampania wyborcza dalej trwa, a kandydaci próbują wabić wyborców wszystkim. Po wczorajszych wydarzeniach my rownież postanowiłyśmy upiec ciastka. W przeciągu 5 minut już ich nie było, a ja nawet nie spróbowałam. Naszczęście inni przeciwnicy wpadli na ten sam pomysł i również popszynosili ciastka. Moja koleżanka stwierdziła, że kampania wyborcza to wspaniała rzecz.

Przepraszam, że tak długo, to przez złośliwość przedmiotów martwych. Mój komputer stwierdził, że się nie włączy. Pozdrawiam go serdecznie
W@riAtKa

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Wujek Sam wzywa

Niedziela 19.01.2014
Do południa było jak zwykle. Potem pojechałam na obiad do jakiś księży- znajomych mamy.  Obżarłam się jak nigdy. Czułam, że jak zjem jeszcze coś to brzuch mi pęknie. Został jeszcze deser. Spodziewałam się wszystkiego po tak obfitym daniu głównym, a to był mały serniczek. Był bardzo dobry. Po posiłkach wróciłam do domu i od razu skierowałam się do książek. Hiszpański, angielski, matematyka, biologia...
Jeszcze do 23 robiłam moduły. Dzień warty uwagi.
Poniedziałek 20.01.2014
Prawie zaspałam. Obudziłam się o 6.30, a mój autobus odjeżdżał o 6.59. Ostatnio przytrafia mi się dużo cudów. Tak się śpieszyłam na przystanek, że nawet nie zauważyła jak telefon mi wypadł. Jakis pan biegł za mną i zaczął krzyczeć. Ja się w końcu odwróciłam. Moje oczy na widok smartfona zaświeciły się. Pomyślała- "Tak trzymaj, a zgubisz sama siebie".
Kiedy weszłam do szkoły moim oczom ukazały się plakaty z Wujkiem Samem. Na śmierć zapomniałam, że mamy kampanię wyborzczą. Miałam zrobić ulotki dla koleżanki. Jak zwykle przebrałam się i powędrowałam pod klasę. Moją uwagę przykówały plakaty śpiących gości z nappisami "głosujcie na mnie"- urocze.
Na pierwszej lekcji cały czas myslałam o wujku. Ta postać zapada w pamięć. Boję się, że będę o niej śniła. Podczas przerwy, w ramach kampani rozdawali pełno cukierków i gruszki. Ja jako człowiek żarłoczny (ale oczywiście bez przesady) wzięłam i słodycze i owoca...
W drodze powrotnej spędziłam 45minut mojego zwariowanego życia. Strata czasu. Kiedy wyszłam z autobusu oczywiście musiałam zrobić coś glupiego, ale tym razem nie celowo. Wywróciłam się do kałuży. Byłam cała mokra. Otrzepałam się i pobiegłam do domu. Moja siostra zaczęła się śmiać. Ja wyjątkowo nie miałam humoru. Szybko się przebrałam i poszłam do nauki. O 18 sprawdziła "Librusa" (dziennik elektroniczny) i okazało się, że mam szczęśliwy numerek. Odrobiłam zadania i zajęłam się ulotkami. Musiałam wymyślić hasło:
-pierwsza wersja- "Dzisiaj Grabczy, jutro Daria, my będziemy jak Husaria" - to nie miało sensu.
-potem pomogły mi koleżanki- "Daria ma pomysłów wiele, anioł z nieba w ludzkim ciele" - lepsze niż moje
-było jeszcze coś takiego - "Jeśli chcesz mieć władcę porządnego, weź Darię na przewodniczącego"
Ja nie mam głowy do rymów.
Te dni jakieś fascynujące nie były.
W@riAtKa

sobota, 18 stycznia 2014

The Top Of The World

Piątek 17.01.2014
Poszłam spać o 24, a musiałam wstać o 6. Moje oczy mówiły - jeszcze pięć minut, a moja głowa - wstawaj, ona chyba kłamała. Cudem boskim zdążyłam na autobus. Weszłam do szkoły, zrobiłam to co zawsze i zachaczyłam o łazienkę. Szybko spięłam włosy żeby było i weszłam do klasy. Lekcje minęły mi wyjątkowo szybko. Do domu musiałam się śpieszyć, bo miałam angielski. Kiedy weszłam do miszkania zobaczyłam pełno kartonów. "Ja tego nie sprzątam" pomyslałam i próbójąc omijać śmieci przeszłam do kuchni (mam połączona kuchnię z salonem), a moim oczom ukazała sie noowa sofa. Moja mama nic mi nie mówiła, że mamy miec nowy mebel. W sumie to ona mi nic nie mówi. Postanowiłam ją wypróbować. Rzuciłam się na sofę i stwierdziłam, że jest idealna. A potem coś mnie wzięło i posprzątałam. Kiedy weszłam do domu, zobaczyłam na zegar i zorientowałam się, że mam 5 minut do lekcji. Wybiegłam z domu z kurtka w ręce. Musiałam się wrócić bo zapomniałam ksiażek. Jakimś cudem zdążyłam. Jakby czas sie dla mnie zatrzymał. Po lekcjach wróciłam do mieszkania. W klatce spotkałam moją koleżankę, która potem przyszła do mnie. Siedziałysmy razem do późna. Około godziny 23 musiałam otworzyć okno bo zrobiło się straszne gorąco. Wystawiłam głowę i jakiś człowiek zaczą krzyczeć. Postanowiłam z nim porozmawiać. Zaczęłam drzeć się na czały głos. Chyba nie wiedziałam co robię. Ja mam tak często.
Sobota 18.01.2014
Wstałam o 8.30. Stoczyłam się z łóżka i leżałam jeszczę chwilę na podłodze. Weszła moja mama i zapytała się co ja tam robię. Nie byłam jeszcze świadoma i też nie wiedziałam co ja robię. Potem moja rodzicielka oznajmiła mi, że mamy dzisiaj kolędę. Szybko się ubrałam i dostałam od mamy małą paczuszkę. Otworzyłam ja, a moim oczom ukazały się długo wyczekiwane szkła kontaktowe. Postanowiłam spróbowac je ubrać. Bardzo się starałam, ale mi nie wychodziło. W końcu moja mama się nademną ulitowała i pomogła mi. Na początku strasznie żle widziałam i bardzo bolały mnie oczy. Musiałam nosić okuklary przeciwsłoneczne PO DOMU. Zaczęłam sprzatać pokój, kiedy zadzwonił dzwonek. "Tylko nie to"- pomyślałam. Myślałam, że to ksiądz. Na szczęście to była moja przyjaciółka-sąsiadka. Po kolędzie poszłyśmy razem na zakupy. Ja oczywiście w okularach przeciwsłoneczntch. Po drodze dużo ludzi się na mnie patrzyło, ale jestem do tego przyzwyczjona. W końcu jestem najbardziej kolorową osoba na kuli ziemskiej (mam bardzo kolorową kurtkę). Spotkałam jeszcze moich kolegów z podstawówki. Dotarłyśmy do galerii. Ja dalej miałam okulary na nosie. Chodziłam w nich wszędzie. Jak je zdejmowałam odrazu światło zaczynało mnie razić. Czułam się jak wampir.
Byłam bardzo zmęczona. W ostatnim sklepie usiadłam na środku (na podłodze) i czekałam na moja przyjaciółkę. Jakaś pani zpytała się czy wszystko w pożądku. Ja odpowiedziałam, że nie, ale jutro będzie lepiej bo idę do lekarza. Odeszła z dziwną miną. Ja chyba zrażam ludzi do siebie. Naszczęście wyszłyśmy. Ja, jako wariatka, musiałam zrobić coś głupiego. Kiedy byłyśmy juz na osiedlu, poszłyśmy na plac zabaw, stanęłam na dachu takiego zameczku i zaczęłam śpiewać "The Top Of The World". Wróciłyśmy do domu, a moją siostrę naszło na sesję. Przez godzinę robiła nam zdjęcia, ale bez rewelacji.
Ten dzień uznaję za bardzo udany.
W@riAtKa

czwartek, 16 stycznia 2014

Komentujcie

Piszcie czy wam sie podoba mój blog i czy chcielibyście lepsze opisy różnych sytuacji. Możecie też pisać co zmienić.
Mam jeszcze propozycję zrobienia jakiś moich, np. Top10, ale to jak chcecie.
W@riAtKa

Jednak nikt mnie nie kocha :'(

Czwartek 16.01.2014
Dzisiaj ominę partię o szkole. Nudno było.
Jak zazwyczaj po szkole wróciłam do domu. Musiałam się śpieszyć bo w czwartki mam korepetycje z hiszpańskiego. Ten półtorej godzinny proces jakoś mi przeminą, ale bez rewelacji. Potem ruszyłam ku książkom. Pewnie mi zazdrościcie. Każdy lubi się uczyć z biologii o układzie wydalniczym... budowa nefronu... bla... bla... bla... (to jest chyba moje ulubione słowo, jak mogliście już zauważyć). No cóż. Potem przyszedł czas na geografię i polski. Jakoś przeleciało. W czasie nauki słuchałam "Something I need- OneRebublick". Ja normalnie mam fioła na punkcie tej piosenki. (Raz słuchałam ją w autobusie na słuchawkach i nie świadomie zaczęłam ją śpiewać, tak samo jest na lekcjach) Ja nie wim ile może trwac obsesja, ale ta trwa zdecydowanie za długo.
Miałam Wam opisać sprawę z bukietem. Wyjaśniło się. Około godziny 19 ktoś zadzwonił dzwonkiem do moich drzwi. Popatrzyłam przez dziurkę od klucza i zobaczyłam sąsiada. Już sie bałam, że zadzwoni na policję bo strasznie głośno słuchałam muzyki. Naszczęście nie. Przeprosił mnie z to nieporozumienie. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale on zaczął mówic coś o bukiecie i sie zorientowałam. Okazało się, że razem z żoną maieli rocznicę ślubu i no wiecie... on chciał być romantyczny... wyszło jak wyszło...
Teraz siedzę przed toaletą, pukam w drzwi od niej, krzyczę na moją siostre " OTWIERAJ, MUSZĘ DO KIBELKA!!!" i słucham OneRepublick.
Stwierdzam, że musze zmienić obsesję.
W@riAtKa

środa, 15 stycznia 2014

Na tym złym Świecie ktoś mnie jeszcze kocha

Środa 15.01.2014 (ciąg dalszy)
Musiałam o tym napisać.
Kiedy wyszłam z pokoju ktoś zapókał do drzwi od mieszkania. Popatrzyłam przez dziurkę i to był jakiś facet w żółtej koszulce. Zwyczajowo zapytałam "kto tam". Nic nie odpowiedział. Olałam go i wróciłam do swej komnaty. Mężczyzna jeszcze kilka razy dzwonił na dzwonek, ale w końcu odpuścił. Chyba pomyślał, że "tu nikogo nie ma" zwłaszcza po tym głośnym "kto to". Poszłam do kuchni i coś mnie natchnęło żebym spojrzała przez otwór w drzwiach. Co zobaczyłam - bukiet kwiatów. "To na pewno dla mnie"- pomyślałam. Otworzyłam wrota, popatrzyłam czy kogoś nie ma na korytażu i wciągłam bukiet do przedpokoju. Znalazłam włożoną karteczkę i przeczytałam ją. Pisało tam "dla mej ukochanej". Świetnie ktoś robi sobie ze mnie żarty czy co. Chwilę się namyślałam i stwierdziłam, że wyniosę tn bukiet spowrotem na korytaż. Po jakiś 30 minutach. Już go nie było. Jeżeli ktoś z moich czytelników to zrobił to go pozdrawiam. Dziwna sytuacja. Moi rodzice oczywiście o ty nie wiedzą.
Wrócił mój ojciec. Rzucił się na komputer i zaczął przeglądać jakieś filmy o autach. Puściła mu się jakaś muzyczka country. Leciała tak przez chwilę i on beknął, do rytmu oczywiście. Z kim ja żyję.
Jeszcze raz pozdrawiam człowieka, który "wyznał mi" miłość. Jak sprawa się wyjaśni to napisze w następnym poście.
W@riAtKa

Byle by się nie odwrócić...

Środa 15.01.2014
Dzisiaj miałam w szkole dzień wegetarian. Zczołgałam się z łóżka i powędrowałam do szafy. Wyciągnęłam bluzkę i po chwili przypomniałam sobie, że muszę ubrać jakiś podkoszulek z owocem albo grozi mi mundurek. Mundurki w mojej szkole nie są takie złe. To są bluzy, możemy mieć je otwarte i mieć pod nimi "swoją" bluzkę. Wybrałam ta drugą wersję. Potem było jak zwykle. Wreszcie czekała na mnie lekcja hiszpańskiego. Czułam, że coś się wydarzy. Mam siódmy zmysł, jak u kotów czy czegoś tam, ale on nie zawsze się sprawdza. I tak było też teraz. Na przerwie usiadłam koło mojej koleżanki. W rogu za ściana siedziało moje zauroczenie. Zapytałam się czy dalej tam siedzi, a ona odpowiedziała, że nie wie jak on może się podobać dziewczynom. "Nie odwracaj się bo uzna Cię za wariatkę" - pomyślałam i uświadomiłam sobie, że nią jestem. Potem miałam technikę, a po technice religię. Na początku religi do naszej klasy wszedł taki ojciec zakonny i poprosił dwie dziewczyny z białymi podeszwami. Zgłosiłam się. Wcześniej, na przerwie przenosił taka wielką szafę i zrobił szramę z gumy. Poprosił nas żebyśmy to zmazały. Zaczęłam kręcić nogą po zabrudzieniu. Kiedy stwierdziłam, że to nic nie robi, postanowiłam zmienić taktykę. W czasie kiedy razem z koleżanką "tańczyłyśmy" przeszło kilku nauczycieli koło nas i dziwnie się patrzyli. Tak jakbym coś dziwnego robiła. To było normalne zajęcie każdego nastolatka w moim wieku, przecież. Po nieudolnym zmazaniu szramy powróciłam do klasy. Po wszystkich  zajęciach wróciłam do domku. Zjadłam obiad i ruszyłam ku książkom. Teraz siedzę sobie przy komputerze i to piszę... (bla, bla, bla)
W@riAtKa

wtorek, 14 stycznia 2014

Jakie te dni by nie były i tak były do czterech liter

Poniedziałek 13.01.2014
Jak zwykle wstałam (ledwo) i zmierzyłam ku szafie. Nim ja otwarłam minęło sporo czasu. W końcu po długim namyśle i stwierdzeni, że "nie mam się w co ubrać" poszłam dalej. Moja łazienka jak zykle była zajęta przez moją siostrę, dlatego pognałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam jogurt. Szybko go zjadłam i zobaczyłam, że wrota do mej łaźni zostały otworzone.... (Potem jest część jak się myję itp. A później idę na przystanek... Nic ciekawego.) Jak zwykle Autobus się spóźnił. Kiedy wsiadłam do niego zobaczyłam mego stałego towarzysza w podróży do szkoły. (Oszczędzę Wam akcj, w autobusie tyle się działo, ale to jest zbyt nudne by Wam to opisać). I w końcu weszłam do szkoły. Z głupim uśmiechem na twarzy otworzyłam me królestwo, w którym prawie nic nie mam. Przebrałam buty i razem z koleżanką ruszyłyśmy ku naszej klasie, a właściwie jej drzwiom. Rzuciłam swój plecak na podłogę i usiadłam koło niego. Potem jeszcze raz zeszłam do szatni zobaczyć czy ktoś nie przyszedł. Była moja koleżanka. Usiadłam koło jej szafki. Ona zapytał mnie czy ja znam taką bajkę o takim jajku, które spadło i sie potłukło i nik nie mógł go poskładać. Przez pół godziny nie chciałam w to wierzyc, że taka bajka może istnieć, ale potem no cóż. Lekcje minęły wyjatkowo szybko. Poszłam na autobus. Oczywiście się spóźniłam,, ale nie czekałam sama była moja koleżanka i jej kolega. Ten dzień nie był dość ekscytujący. Nic się nie działo. Wróciłam do domu, zjadłam obiad przy okazj oglądnęłam "Rozmowy w Toku". To jest dzikie, ale zawsze po szkole albo cos takiegooglądam, albo gram w jakieś skaczące żelki aby moj mózg odpoczął. Zaczęłam się uczyć i po tem czytać "najpiękniejsza i najlepszą lekturę pod naszym wielkim i świecącym Słoncem" - a mianowicie Krzyżaków. Czułam, że ta nocka będzie długa...
Wtorek 14.01.2014
Nie będę opisywać jak wsaję bo to już wiecie i jak idę do szkoły też wiecie. Nie miałm zamiaru opisywać tego dnia wszkole, ale było dużo głupich sytuacji. Rano przyszłam i wyglądałam jak upiór. Byłam śliczna rzecz jasna. Następnie przyszła moja koleżanka i dała mi jakiegoś cukierka (przynajmniej tak myślałam). Po chwili zaczęłam się prawie dusić i cichym głosem zapytałam co to jest... to było coś z Wasabi. Oczywiście ja ostatnia sierota nie zwróciłam uwagi, że na opakowaniu pisze Wasabi. Ja nienawidze Wasabi, moje gardło jest bardzo delikatne. Potem nic nie było takiego fajnego... I na ostatniej przerwie razem z moją BFF poszłyśmy do innej klasy, tam gdzie jest mój obiekt westchnień. Nie było go, ale od tajnych źródeł otrzymałyśmy wiadomość, że znajduje się w pobliżu sali informatycznej. Iść tam? Boże jaka ja jestem nienormalna. Już idę i idę. Moja BFF mnie ciągnie za rękę kiedy na swej drodze napotykam otwarte drzwi do toalety i postanawiam tam wejść. Moja koleżanka szła dalej i przez chwile nie skapnęła się, że idzie sama, ale jak to już zobaczyła to miała groźną minę. Taką straszną. Miała takie duże oczy, które mówiły mi - ja z tobą nie wytrzymam. Po powrocie ze szkoły wrócili moi rodzice.  W moim domu zaczęło śmierdzieć. Wyszłam z mej komnaty tajemnic i poczułam zapach przyprawiający o mdłości. Po chwili zapytałam się taty co tu tak śmierdzi i okazało się, że mój ojciec jest fanem kadzidełek. Tak gdzieś do 23 smierdziało nimi. Ledwo zasnęłam. Mój tata mówi, że to zdrowe, ale ja nie jestem jakoś do tego przekonana.

Nie mogłam wytrzymać i musiałam to dodać
W@riAtKa

Mój mail

W przypływie tej całej radości czy jak tam to się nazywa zapomniałam Wam podać mail'a. Zatem ogłaszam wszem i wobec, że --> o.krzywon@gmail.com jest moim mail'em
W@riAtKa

Coś o mnie (tak jakby) i o blogu

Cześć nazywam się Ola! Mam 13 lat i ... to takie typowe przedstawianie. Wygląda to tak jak na spotkaniach AA. Bardzo mnie to śmieszy. Ale jak inaczej się przedstawić.
No więc lubię większość wszystkiego i zaczęłam pisać ten blog żeby się wyżyć twórczo. Tego mi brakuje. Dużo informacji będziecie się dowiadywać przy okazji wpisów.
Właśnie... o czym będzie ten blog. Jak już po tytule możecie wywnioskować, że ten wytwór będzie o wszystkim (jak to u wariatów). O tym co się dzieje i co się stanie. O moich rozterkach sercowch i tak ogólnie... Posty będą się pojawiac w weekend, czasem tylko w zwykłych dniach.                                                                                  
I to by było chyba na tyle.
Jeszcze jedno, jak chcecie się jeszcze czegoś o mnie dowiedzieć to piszcie na maila, a ja będę odpowiadać w postach.
Całuję wszystkich
w@riAtKa